Artykuł Mai Zwiech, grafika Sonii Bajorek, redakcja Lena Pisarka i Zofia Wójcik

Apogeum triumfu walki o emancypację kobiet na rynku pracy początek rewolucji o równość oraz wolność – przypada na XX wiek. W naszym uprzywilejowanym świecie, straszliwie odległe wydają się realia naszych babć i matek, tysiące godzin spędzonych na ciężkiej pracy domowej bez niczyjej pomocy. Z dumą patrzymy na swoje przywileje, a na przeszłość spoglądamy z powagą, szacunkiem, będąc wdzięcznym za odwagę i wytrwałość poprzednich pokoleń. Jednak według raportu ONZ z 2018 roku, kobiety na całym świecie wykonują średnio 2,6 razy więcej nieodpłatnej pracy domowej i opiekuńczej niż mężczyźni. Zaś według raportu Oxfam z 2020 roku, kobiety na całym świecie wykonują codziennie 12,5 miliarda godzin nieodpłatnej pracy opiekuńczej. Przy wycenie na poziomie  średniej światowej płacy minimalnej, ich wkład w światową gospodarkę wynosi co najmniej 10,8 biliona dolarów rocznie! Czy żyjemy w potwornej iluzji? Czy za zamkniętymi drzwiami sytuacja mimo wszystko się nie zmieniła?

Obowiązki domowe, od sprzątania i gotowania po wychowywanie dzieci i zajmowanie się osobami starszymi od wieków była społecznie przypisana kobietom, nie musimy sięgać pamięcią do średniowiecza aby przypomnieć sobie czasy “starego, dobrego, tradycyjnego” modelu rodziny, w którym mężczyzna pełnił rolę żywiciela, a kobieta opiekunki domu. Żony pełniły rolę niewidocznych opiekunek, wykonujących nieustanną, ale niemal niewidzialną pracę. Zamknięte w domach z ograniczonymi możliwościami politycznymi i społecznymi, stające się niemal duchami, których praca była oczekiwana, ale nigdy doceniana. Absurdalnie, dbanie o dom zdawało się wynikać z samej natury kobiety, nie wymagając żadnego uznania. W takim układzie, w którym mężczyzna był żywicielem, a kobieta odpowiedzialna za “wszystko inne” – od roli sprzątaczki, kucharki, po nianię i sekretarkę – praca kobieca często nie była traktowana jako istotna wartość, fundament codziennego życia i utrzymania rodziny.

Pomimo postępu społecznego, niewiele zmieniło się w podziale obowiązków od lat 50 — praca kobiet stała się jedynie jeszcze bardziej niewidzialna, niemal iluzoryczna. Dalej to kobiety od wieków wykonują tę “pracę duchów”, ich wysiłek pozostaje ukryty za codzienną rutyną. Zdecydowana większość kobiet XXI wieku pracuje etatowo tzw. 9 to 5, jednak mimo wszystko są one społecznie zmuszone do wykonywania nieodpłatnej pracy. Zjawisko to zostało nazwane double burden. W Opowieści podręcznej Margaret Atwood ten mechanizm ukazany jest w skrajnej, dystopijnej formie — econowives, kobiety z niższych klas społecznych, były zmuszone łączyć w sobie wszystkie role: żony, matki, sprzątaczki, kucharki i opiekunki. Ich praca była niewidzialna dla systemu, a ich istnienie sprowadzone do pełnienia narzuconych ról. Choć świat Gileadu to dystopia, to mimo szeroko dostępnej możliwości pracy płatnej, jak bardzo różnimy się od tych pokrzywdzonych kobiet z kart książek? Oczywiście istnieją różne modele rodzin — są takie, które opierają się na równości i wzajemnym szacunku, gdzie obowiązki są teoretycznie dzielone po równo. Jednak nawet w tych najbardziej partnerskich relacjach często okazuje się, że równość jest jedynie iluzją, a większa część domowych obowiązków wciąż spada na kobiety.

Różni się przede wszystkim  rodzaj wykonywanej pracy. Na barkach kobiet często leży nużąca, codzienna praca taka jak sprzątanie czy gotowanie, zaś rodzaj pracy wykonywanej przez mężczyzn jest na ogół mniej czasochłonny. Na przykład mężczyźni są częściej odpowiedzialni za zadania na świeżym powietrzu, takie jak koszenie trawnika, czy mycie samochodu, które są wykonywane rzadko, w porównaniu do codziennej pracy ich partnerek. Powszechne wśród kobiet jest również uczucie społecznej presji, obowiązku utrzymywania swojego domu w absolutnej czystości. Mężczyźni, przeciwnie, są często chwaleni za przeskoczenie tzw. “najniższej poprzeczki” takiej jak wykonywanie przyziemnych, codziennych zadań, takich jak załadowanie zmywarki lub odwiezienie dziecka do szkoły. 

Pomijając wykonywanie przyziemnych obowiązków, bez względu na to jak są one podzielone pomiędzy partnerów, kobieta, oprócz wykonania swojej części pracy, często bierze na siebie rolę domowego organizatora, sekretarza i managera. To ona musi zauważyć problem, przeznaczyć go partnerowi, przypomnieć ponownie, nadzorować wykonanie pracy, sprawdzić jej efekty, a następnie ją poprawić. Wykonuje pracę cichą i zapomnianą. W końcu jak można oczekiwać, że ktokolwiek skupi się na mentalnej pracy partnerki, skoro jej teoretycznym wykonawcą jest partner. To właśnie praca menedżerska, nadzór i piecza, którą partnerka często musi sprawować nad partnerem, są niezmiernie interesujące. “Uważam, że to niesamowite, że mężczyźni w wieku 25-30 lat mieszkają sami i są w stanie się karmić, ale gdy tylko się ożenią, to zapominają, czym jest kuchnia”– to cytat z popularnej wypowiedzi Kamili Świerc, influencerki, która poruszyła temat “weaponized incompetence” w jednym ze swoich filmów. Ojcowie często narzekają również na brak naturalnego dostosowania się do roli rodzicielskiej, jednak czy matki dostają w dniu narodzin ich pierwszego dziecka instrukcję obsługi? Czy kobiece predyspozycje do pracy nieodpłatnej  nad innymi są efektem niezwykle skomplikowanej ludzkiej natury, czy też społecznej presji? W końcu to dziewczynki dostają na swoje piąte urodziny lalki-niemowlaki, a nie chłopcy. 

Na sam koniec należy zaznaczyć niezwykle istotny fakt, długoterminowo tzw. double burden to nie jeden z wielu nieprzyjemnych doświadczeń bycia żoną, matką, partnerką, kobietą a realny problem na tle zdrowotnym. W związku z niekończącą się walką o pogodzenie płatnej i odpłatnej pracy, doniesienia o zwiększonym poziomie stresu są przerażająco częste. Kobiety zgłaszają niepokojąco wysoki poziom objawów związanych z depresją i lękiem oraz niskim samopoczuciem. Czy pozwolimy aby patriarchalne normy wpływały nie tylko na nasze życie, ale również zdrowie? Uwierzmy, że możemy przełamać tzw. glass ceiling – zarówno w świecie zewnętrznym, jak i w naszych własnych domach

Leave a comment

Trending